Ku wolności
Wakacyjną porą 2021 roku, tradycyjnie w sobotę, Katolicki Klub Turystyczny Wędrowiec rozpoczął nowy sezon wypraw w góry.
17 lipca, nie całkiem z rana, wyruszyliśmy do Wysowej Zdroju. Uwolnieni z kieratu praca-dom, zbrojni w oświadczenie, że jesteśmy zdrowi, my, nasza rodzina i wszyscy z którymi się spotkaliśmy w czasie ostatnich dni, osłonięci maseczkami, z całym arsenałem środków dezynfekcyjnych, zajęliśmy miejsca w autokarze i pojechaliśmy do Jasła. W tamtejszym kościele parafialnym pw. św. Stanisława podziękowaliśmy Bogu za możliwość spotkania, a także prosiliśmy o pomoc na szlakach po tak długiej przerwie.
Słowo skierowane do nas w czasie Mszy św. zwracało nasze myśli do wyjścia na wolność, jak Izraelici po niewoli w Egipcie. Nie zdążyli się na tę chwilę przygotować, zrobić zapasów, ale Pan czuwał nad nimi. Tak samo czuwa nad nami, trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi, prowadząc do pełni wolności w Swoim Królestwie. To jest nasz ostateczny cel.
Zdecydowanie mniejszym celem, do osiągnięcia już dziś, było dotarcie do Wysowej Zdroju. Pieszą wędrówkę rozpoczęliśmy wejściem na Suchą Homolę od strony Uścia Gorlickiego. Stamtąd przez kolejne wzniesienia: Bordiów Wierch, Jaworzynkę i Dzielec zeszliśmy do Hańczowej. Pamiętając o zdalnym nauczaniu, stęsknieni za prawdziwą szkołą, zrobiliśmy krótki odpoczynek pod jej budynkiem, rozkoszując się charakterystycznym klimatem przerwy wakacyjnej. Wspomnieniom i dyskusjom nie było końca, także przez kolejny, spokojny odcinek trasy, wiodący wyznakowaną ścieżką spacerową omijającą Kozie Żebro – jedno z wyższych wzniesień w tym rejonie. Wędrówkę zakończyliśmy na skraju parku zdrojowego, gdzie czekał już na nas autobus. Na trasie w górach, mimo, że były to okolice jednego ze znanych uzdrowisk napotkaliśmy niewielu turystów. Dopiero w samym parku i trasach w pobliżu był nieco większy ruch. Sprawdziły się nasze oczekiwania, aby pospacerować po górach swobodnie i bez tłumów.
Wspólne wędrowanie, wspinaczka z wykorzystaniem wszystkich kończyn, mimo, że to takie „kapuściane góry”, przyjemne zmęczenie, swobodny oddech na otwartej przestrzeni, powróciły jako dobrze znane doświadczenia. Wszyscy osiągnęli cel tej wędrówki, czując jednak pewien niedosyt, że było trochę za krótko. Taka rozgrzewka przed prawdziwymi „wędrowcowymi” wyprawami była jednak potrzebna, żeby sprawdzić swoją kondycję, a także przetestować nowe zasady wyjazdów.
W czasie tej wyprawy odświeżyliśmy wszystkie Klubowe tradycje, także przyjęcie nowych adeptów wspólnego wędrowania i wręczanie odznak stałym bywalcom. Szliśmy jak zazwyczaj pod przewodem Reni, przy udziale nieocenionego Pigmeja. Nowością była nieco niższa niż zwykle frekwencja, ale czego można wymagać po tak długiej przerwie. Cieszyliśmy się sobą nawzajem i wolnością na prawie pustych górskich szlakach.
Już teraz zapraszamy na kolejne wyprawy, bo nieuchronnie zbliża się jubileuszowy, 100-tny wyjazd KKT Wędrowiec, który może uda się jakoś uczcić – w wolnym, „wędrowcowym” stylu.
Do zobaczenia.
Agata Dąbal