Dla każdego coś miłego
Czerwcowy wyjazd Katolickiego Klubu Turystycznego „Wędrowiec” zorganizowany w sobotę, 15.06.2019 r., jeszcze przed rozpoczęciem kalendarzowego lata, to dzięki upalnej pogodzie pokazał jakie możliwości daje ta pora roku. Wyruszyliśmy o świtaniu w długą trasę, na krańce Beskidu Śląskiego. Szczególne znaczenie dla tej części wyprawy miał wygodny autobus z klimatyzacją.
Na dobre rozpoczęliśmy ten aktywny dzień od Mszy św. w kościele pw. Dobrego Pasterza w Ustroniu-Polanie. Proboszcz przywitał nas serdecznie i opowiedział o historii powstawania zarówno parafii, jak i budynku kościoła, którego nowoczesna bryła i układ wnętrza są zdecydowanie odmienne od typowych górskich obiektów sakralnych, w jakich z reguły bywamy w czasie naszych wyjazdów. Parafia, chociaż mała, dysponuje także sporym zapleczem, wykorzystywanym do prowadzenia różnych dzieł miłosierdzia.
Przed Mszą św. była możliwość spowiedzi, a w czasie czytań i nauki zastanowienia się nad przesłaniem jakie ma dla nas Pan, dając ten słoneczny dzień i pozwalając nam spotkać się i razem wędrować.
Przed wyruszeniem na szlak każdy z nas przygotował zapas wody, nakrycie na głowę, dobre buty i świetny humor. Podejście z Ustronia w kierunku Wielkiej Czantorii chociaż długie i strome, to dzięki temu, że biegło po zalesionej części stoku, nie było szczególnie uciążliwe. Nie bez znaczenia było też to, że wspinaliśmy się rankiem, spokojnie, każdy w swoim tempie.
Po pokonaniu pierwszej części trasy do górnej stacji kolejki linowej był czas na spoczynek i mnóstwo atrakcji. Na wstępie sokolarnia z licznymi ptakami drapieżnymi, jakie czasem widzimy w oddali, na niebie, w czasie wędrówek. Tutaj można było zobaczyć z bliska myszołowa, jastrzębie, orły i sowy. Dla żądnych mocniejszych wrażeń był tor saneczkowy w rynnie wijącej się po stoku. Na rozleniwionych czekały leżaki i przyjemny cień z łagodnym wietrzykiem. Spragnieni i głodni mogli zaspokoić swoje potrzeby w licznych barach serwujących różne dania, nawet gofry z bitą śmietaną i świeżymi truskawkami dla dużych i małych łasuchów. Wyjście na najwyższy punkt Czantorii Wielkiej to łagodny spacer prawdziwą górską autostradą. Na szczycie czekały kolejne atrakcje: wieża widokowa i schronisko z tarasem. W każdym z tych miejsc były oczywiście pieczątki pozwalające udokumentować nasze osiągnięcie. Można było posilić się i uzupełnić zapasy wody. Tu w kulminacyjnym punkcie wyprawy zrobiliśmy pamiątkową fotografię wszystkich uczestników. Przyjęliśmy też do naszego grona nowych adeptów wspólnego wędrowania z Katolickim Klubem Turystycznym i uhonorowaliśmy stałych bywalców, zasłużonych wielokrotnym uczestnictwem w naszych wyprawach.
Z Czantorii Wielkiej chętni powędrowali na Małą Czantorię i drobny wypad po stronie czeskiej, a potem wszyscy razem zaczęliśmy schodzić w kierunku Soszowa. Tu w kolejnym klimatycznym schronisku z 1932 roku, można było odsapnąć na ławeczkach pod drzewami, coś spokojnie zjeść i wypić. Niektórzy poszli jeszcze nieco w górę na szczyt Soszowa Wielkiego.
Pieszą część wyprawy kończyliśmy schodząc do Wisły Dziechcinki. Na przydrożnych łąkach w pełnym rozkwicie były liczne storczyki, a na trasie w wieczornym słońcu wygrzewał się padalec. Łowcy osobliwości przyrody mogli się poczuć usatysfakcjonowani.
Chociaż trasa była bardzo długa, a szliśmy w czasie upalnego dnia, to był czas na to, żeby odpocząć, zobaczyć coś ciekawego, uzupełnić wodę i pójść do kolejnego celu. Możliwość zmierzenia swoich sił i dostosowania do nich szczegółów trasy była dodatkowym atutem tego wyjazdu.
Zapraszamy na nasze kolejne wyprawy.
Już w lipcu wakacyjne dziewięciodniowe Wędrowanie z Bogiem, a w sierpniu wypad w Bieszczady – nie te najwyższe, położone w Bieszczadzkim Parku Narodowym, ale równie piękne i zdecydowanie mniej zadeptane przez turystów.
Do zobaczenia.
Agata Dąbal