Bieszczady jesienią
Obecny czas sprawia, że najbardziej pożądany jednodniowy wypad w góry, to Bieszczady w ich jesiennych barwach. Zatem Katolicki Klub Turystyczny „Wędrowiec” wyruszył 9 października 2021 r. na kolejną wyprawę, której celem było wejście na Korbanię.
Sobotnim rankiem wyjechaliśmy autobusem do Wołkowyi. W wyprawie uczestniczyli nie tylko starzy bywalcy, ale także liczne grono nowych osób. Miło było zarówno spotkać znajomych, jak i poznać kolejne osoby o podobnych zainteresowaniach. Wczesna pora wyjazdu nie stanowiła przeszkody dla uczestników wyprawy do rozmów i żartów. W dobrych nastrojach zatrzymaliśmy się przy kościele pw. św. Maksymiliana Kolbego, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy św. Czytania skierowały naszą uwagę na zapowiedź przyjścia Pana, który jest naszą ucieczką i ostoją.
Lekko oszroniony, rześki, słoneczny poranek nastrajał wyjątkowo optymistycznie. Po krótkim posiłku i przygotowaniu, wyszliśmy na szlak, który wspinał się w górę. Droga wiodła początkowo przez otwartą przestrzeń powyżej wsi. Odwracając się choć na chwilę można było podziwiać widoki prawdziwie jesiennych barw, tak typowych dla bieszczadzkich krajobrazów. Przed zanurzeniem się w lesie zatrzymaliśmy się, aby nasycić oczy czerwienią buków i złotem brzozowych liści, poprzetykanym ciemną zielenią świerków. Dodatkowego uroku dodawały bieszczadzkie łąki i rozsiane w dolinie domostwa. Jednak piękne było nie tylko to co daleko. Spuszczając nieco wzrok można było zauważyć ostatnie kwiaty nieśmiało wynurzające się z zieleni łąk, lub sterczące dumnie na poboczu drogi na wysokich łodygach.
Słoneczna pogoda prawie wysuszyła jesienne błota. Robiło się też coraz cieplej. Wędrowaliśmy kolejno przez Czaków, Górzankę i Kamień. Nie było typowej dla jesieni nostalgii, czy lekkiego smuteczku. Było gwarnie i wesoło. Niewątpliwie naszymi rozmowami przestraszyliśmy wszystkie niedźwiedzie i wilki. Żaden nie pojawił się w naszym pobliżu. Niektórym dały się tylko we znaki dzikie pszczoły, które napotkaliśmy. W ogólnym rozgardiaszu słychać było też ostre, ostrzegawcze głosy ptaków, nawołujące do schowania się przed tą gwarną czeredą. Jedynie liczne grzyby, nie mając możliwości ucieczki, ubogacały swoimi kształtami i barwami trasę naszej wędrówki, cierpliwie pozując do zdjęć oraz wywołując „ochy” i „achy” Wędrowców.
W prześwitach pomiędzy drzewami można było dostrzec, płonące w blasku słońca, okoliczne wzniesienia, widoczne po obu stronach szlaku. Prawdziwym rajem dla koneserów bieszczadzkich jesiennych pejzaży była wieża widokowa na Korbani. W licznym towarzystwie innych osób, tak jak my szukających pięknych krajobrazów, podziwialiśmy nie tylko niższe i wyższe pasma gór, ale także taflę Jeziora Solińskiego z żaglówkami i wijące się drogi, wzdłuż których błyszczały gdzieniegdzie kolorowe dachy domów. Widok uzupełniały dalekie panoramy w lekkiej mgiełce. No cóż, to jednak już jesień…
Na dłuższym postoju na szczycie był nawet czas na lekkie lenistwo w cieple słońca przy ścianie lasu. Żeby tradycji stało się zadość przyjęliśmy uroczyście, na Korbani, nowego adepta Klubowego wędrowania. Zrobiliśmy także pamiątkową fotografię.
Szybko zeszliśmy w dół do Terki, gdzie czekał na nas autobus. Nie był to jednak koniec atrakcji przewidzianych na ten dzień. Jadąc doliną Solinki dotarliśmy do wiaty w miejscowości Buk, gdzie urządziliśmy sobie ognisko z pieczeniem kiełbasek i chleba, z ciepłą herbatą i wszystkimi przyjemnościami jakie mogą być udziałem wędrowców popołudniową porą. Żal było wracać, jednak wieczorny chłód zgonił nas do ciepłego autobusu.
W drodze powrotnej nie ustawał gwar rozmów, rozbrzmiewały piosenki. Będąc w doskonałych nastrojach, postanowiliśmy jeszcze podnieść poziom glukozy i zdecydowanie uzupełnić ewentualną utratę kalorii spowodowaną pieszą wędrówką. W tym celu zatrzymaliśmy się na chwilę w Słodkim Domku w Lesku. Krótki czas postoju zaowocował nie tylko bieżącym ciasteczkiem i kawką, ale także zrobieniem zapasów różnych słodkości. Wróciliśmy do Rzeszowa nie nazbyt późno i całkiem bezpiecznie.
Tym sposobem 99-ta wyprawa przeszła do historii Klubu.
Zapraszamy na kolejne, w tym najbliższą 100-tną, jubileuszową.
Do zobaczenia.
Agata Dąbal