W spokojnym rytmie
Katolicki Klub Turystyczny „Wędrowiec” zorganizował 21 września 2019 r. wyprawę w mniej znane partie Beskidu Wyspowego. Wyjeżdżając z Rzeszowa, jak zwykle wczesnym rankiem, pozbieraliśmy „po trasie” kolejnych uczestników i prawie planowo zdołaliśmy dotrzeć do miejscowości Przyszowa, gdzie w kościele parafialnym pw. św. Mikołaja uczestniczyliśmy we Mszy św. Zabytkowe wnętrze okazałej świątyni, wypełnione jest rzeźbami i malowidłami, z których część pochodzi z poprzednich budynków pełniących tutaj funkcje sakralne. Renia – nasz przewodnik – podała interesujące informacje o historii tego obiektu i ciekawych elementach wyposażenia.
W święto św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty wysłuchaliśmy z uwagą czytań oraz nauki Ojca Duchownego. Przypomniał on najważniejsze treści wynikające z Kazania na górze, jakie według Ewangelii św. Mateusza wygłosił Jezus. Zasady tam zawarte są trudne do wypełnienia, ale obowiązują nas wszystkich. Jesteśmy bowiem wezwani do stałego świadczenia o Chrystusie, przede wszystkim poprzez nasz styl życia i postępowanie zgodne z nauką Jezusa. Jednak jako grzeszni ludzie nie jesteśmy w stanie sami tego dokonać. Ponieważ sami nic nie możemy uczynić, to pomocą służy nam łaska Boga, którą każdy z nas otrzymuje w drodze do zbawienia.
Dzięki dyskretnej pomocy sióstr zakonnych dbających na co dzień o kościół mogliśmy zaspokoić także nasze potrzeby bytowe i spokojnie wyruszyć na szlak. Pierwsza część wiodła przez wieś wzdłuż potoku Słomka, a następnie w górę lasem. Przyszowa jest jedną z najstarszych miejscowości w tym regionie z okazałym dworem byłych właścicieli, nieco zaniedbanym pomimo niedawnego remontu. O świetności tego regionu świadczą ślady po średniowiecznym zamku na górze o nazwie Łyżka – pierwszym ze wzniesień na naszej trasie. Miejsce to, zwane także Wyżka lub Wyska, jest nieco tajemnicze, prawdopodobnie pełne skarbów ukrytych w lochach i otoczone legendami. Jedna z nich mówi o św. Kindze, która uciekając przed Tatarami miała zgubić tu drogocenną łyżeczkę. My znaleźliśmy jedynie mnóstwo grzybów, ciszę i spokój oraz skrzyżowania kilku szlaków prowadzących w różne strony, ale niezbyt dobrze oznakowanych w terenie, o czym mogliśmy się przekonać szukając kilkakrotnie kolejnych znaków. Kontynuując wędrówkę weszliśmy przez Jeżową Wodę na najwyższy tutaj szczyt: Ostrą, skąd przez Cichoń zeszliśmy do Zalesia.
Słoneczna, bezwietrzna pogoda końca lata oraz spokojne tempo marszu sprzyjały wypoczynkowi i rozkoszowaniu się wszystkimi urokami jakie niesie taki dzień. Dodatkowe atrakcje to wspaniałe panoramy na Beskidy i Gorce, z dość dobrze widocznymi także szczytami Tatr pokrytych pierwszymi płatami śniegu. Dla preferujących bliższe perspektywy były liczne dziewięćsiły, rosnące tuż przy ścieżce oraz rozmaite grzyby, kryjące się w lesie i na łąkach. Pasja ich pozbierania była jedną z najsilniejszych pokus, której nie mogliśmy się oprzeć, a która spowodowała, że nasz terminowy i zgodny z planem powrót do domu okazał się niemożliwy.
Żal było zostawiać ostatnie promienie zachodzącego, jeszcze letniego słońca, kładącego długie cienie – przedsmak nadchodzącej złotej jesieni.
Jeśli chcesz poczuć takie klimaty wybierz się na kolejną wyprawę jaką planujemy już 12 października 2019 r. Wyruszymy zdobywać Łopiennik w Bieszczadach i oczywiście zejść z niego wieczorową porą.
Agata Dąbal