W radosnym deszczu
W połowie lipca odbyła się kolejna wyprawa pod egidą Katolickiego Klubu Turystycznego „Wędrowiec”. W wyjeździe wzięło udział sporo nowych osób. Trasa zapowiadała się nie tylko ciekawie, ale także wskazywała na potrzebę posiadania dobrej kondycji fizycznej. Zgodnie z ogłoszeniem: powoli i łatwo nie było, za to było naprawdę radośnie.
Tematem przewodnim i celem wyprawy były dwie Beskidzkie „wyspy”: Śnieżnica i Ćwilin. Wyjechaliśmy wczesnym rankiem. Już w połowie drogi autobusem na niebie zaczęły się zbierać chmury, a na Przełęczy Wielkie Drogi, skąd wyruszyliśmy na pieszą część wycieczki, powitała nas mgła. Patrząc wokół nietrudno było przewidzieć, że zaczyna się dżdżysty dzień. Zatem z pełnym przeciwdeszczowym ekwipunkiem wyszliśmy na szlak. Pierwsze krople nie kazały na siebie długo czekać. Po przejściu przez Dzielec, już przy stacji kolejowej w Kasinie Wielkiej cała nasza grupa przeobraziła się za sprawą różnokolorowych płaszczy przeciwdeszczowych. Mgła spowijająca wszystko wokół ukryła skutecznie cały stok. Wędrowaliśmy coraz wyżej i wyżej, widząc tylko najbliższych sąsiadów i dopiero pod szczytem Śnieżnicy niektórzy z nas zorientowali się, że to już prawie koniec wyczerpującego podejścia i zbliżamy się do pierwszego celu naszej wyprawy.
Pod Śnieżnicą znajduje się nie tylko schronisko, ale przede wszystkim Młodzieżowy Ośrodek Rekolekcyjny, którego rodowód sięga 1928, kiedy to Sodalicja Mariańska zorganizowała tu pierwszy obóz dla chłopców. W kolejnych przedwojennych latach ośrodek rozrastał się i rozbudowywał. Czasy powojenne nie były już tak łaskawe, ale w ostatnich latach dzięki staraniom księdza Jana Zająca, gospodarza tego miejsca, powraca do dawnej świetności i rozwija się. W pięknej drewnianej kaplicy, z obrazem Matki Bożej Śnieżnej, uczestniczyliśmy we Mszy świętej. Godnie uczciliśmy święto Matki Boskiej Szkaplerznej przypadające na sobotę 16 lipca. Czytania i homilia dotyczyły wierności danemu słowu. W obecnej dobie, gdy często zawodzimy się na innych, a także sami nie dotrzymujemy zobowiązań, zarówno w sprawach drobnych, jak i ważnych takich jak małżeństwo, czy rodzina, konieczne jest dążenie do trwałości w postanowieniach i podjętych zobowiązaniach.
W schronisku chwilę odpoczęliśmy, zagrzali się i choć trochę wysuszyliśmy się wynurzając z kokonów płaszczy przeciwdeszczowych. Był czas na wspólny posiłek i pyszną herbatę z ziołami. Spotkaliśmy tam grupę chórzystów ze śląska i spróbowaliśmy swoich sił we wspólnym śpiewaniu. Wyobrażając sobie jak pięknie muszą wyglądać w blaskach słońca girlandy kwiatów, drewniane ściany budynków i zadbane rabaty ośrodka, z żalem opuszczaliśmy jego gościnne podwoje. Szybko zeszliśmy do Przełęczy Gruszowiec, gdzie część z nas zdecydowała się na pozostanie w czekającym tu autobusie.
Większość grupy powędrowała dalej, deszczowym szlakiem na Ćwilin. Podejście było strome, ale stosunkowo krótkie. Wszystko wokół spowijała gęsta mgła. Ukryła ona nie tylko wspaniałe panoramy, jakie można podziwiać z wierzchołka tej góry, ale także skutecznie otoczyła każdego z nas. Dostrzeżenie piękna otaczającego krajobrazu wymagało sporej dozy wyobraźni. W realiach pogodowych naprawdę trzeba było się trzymać blisko siebie, żeby się nie pogubić.
Schodziliśmy do Mszany Dolnej długim i łagodnym stokiem, w zanikającym deszczu. Chwilami odsłaniały się pobliskie wzgórza i doliny dając przedsmak wspaniałych górskich pejzaży i pozwalając uruchomić wyobraźnię: jak pięknie byłoby tu w blaskach słońca.
Każde warunki na szlaku mają swoje uroki, te sprawiły, że z niekłamaną radością witaliśmy każdy przebłysk jaśniejszego nieba wśród ołowianych chmur i wszechobecnej mgły. Smutek pogody rekompensowaliśmy sobie na trasie dowcipami i dialogami pełnymi humoru. Chyba żadna dotychczasowa wyprawa nie była tak mokra, ale i tak wesoła. Jeszcze w autobusie trwało przekomarzanie się i rozbrzmiewał śmiech. Nie trzeba było wyobrażać sobie, że można w deszczu i całkowicie przemoczonych butach wędrować z radością. Taki styl przemierzania trasy był faktem.
Zapraszamy Was do wspólnego przemierzania kolejnych szlaków ze słońcem nad głową, albo tylko w głowie, najlepiej razem z radosnymi katolikami z KKT „Wędrowiec”, którzy nie marnują czasu w kapciach i na kanapie przed telewizorem.
Informacje o kolejnych wyjazdach będą na naszej stronie internetowej www.kktwedrowiec.pl i facebooku.
Agata Dąbal