Rozsądne dzieci

Maj to miesiąc szczególnie ważny dla Katolickiego Klubu Turystycznego „Wędrowiec”, bowiem to właśnie w tym miesiącu odbyła się pierwsza wyprawa i jej data stanowi o dniu narodzin Klubu. Kolejne miesiące i lata przynosiły co prawda różne zmiany, głównie organizacyjne, ale duch i idea Klubu trwają nieprzerwanie od tego prapoczątku. W bieżącym roku świętowaliśmy już dziewiąte urodziny. Chociaż pod względem doświadczenia w chodzeniu po górach nadal jesteśmy jeszcze dziećmi, to nasze rozeznanie w tej materii jest coraz lepsze. Zdecydowanie ewoluujemy, w dobrym znaczeniu tego słowa, nabieramy rozsądku i prawie zawsze potrafimy wybrać to, co najbardziej właściwe w danej sytuacji.

Tegoroczny maj, chociaż dżdżysty i chłodny, nie powstrzymał nas przed wyruszeniem na szlak. Wycieczka zorganizowana przez Klub dnia 25 maja 2019 r. była już dziewięćdziesiątą wyprawą. Zatem był to kolejny powód do świętowania i uczciliśmy godnie oba jubileusze.

Na początek powierzyliśmy wszystkie nasze sprawy: te Klubowe i te osobiste, Bogu za wstawiennictwem Matki Bożej i świętych. Tradycyjnie wyruszając w drogę modliliśmy się o opiekę św. Krzysztofa – patrona podróżnych. Wzywaliśmy też pomocy św. Michała Archanioła – wodza Bożych zastępów. W czasie Mszy św. nie sposób było zapomnieć o św. Franciszku z Asyżu, miłośniku wszelkiego stworzenia i patronie goszczącej nas parafii w dzielnicy Bielska-Białej o nazwie Wapienica.

W wygłoszonym słowie Ojciec Dyrektor zwrócił uwagę na to, że wiele trudności i problemów jakie stają na naszych drogach służy przede wszystkim hartowaniu naszego ducha. Sam fakt, że podejmujemy wyzwanie, jest ważny – bo nie uciekamy i nie oddajemy pola walkowerem. Jeżeli natomiast zdołamy osiągnąć cel, to jest to powód do radości i satysfakcji z dobrze wykonanego zadania. Działanie w sposób charakterystyczny dla każdego z nas, bez samowoli i rozpasania, jest możliwe, gdy uwzględnimy nasze ograniczenia i kierujemy się pryncypiami. Te granice i normy wyznacza nam Bóg – jak każdy dobry Ojciec, który najlepiej wie co jest naprawdę potrzebne dla jego dziecka. Poprzez różne zasady i wymagania rodzice wychowują swoje dzieci na porządnych ludzi, a Bóg wychowuje nas do świętości. Jako rozsądne dzieci nie powinniśmy się buntować przeciw tym regułom, a starać się przede wszystkim rozpoznawać jaki jest ich cel i jakie dobro z nich wynika.

Na szlak wyruszyliśmy we wzmocnionym składzie, bo wraz z kilkoma osobami z Bielska–Białej i Chorzowa. Wędrowaliśmy w samym sercu Beskidu Śląskiego z Bielska-Białej – jej części zwanej Wapienica – przez Błatnię, Klimczok, Magurę i Szyndzielnię, pokonując magiczną wysokość 1000 m npm.

Dzięki obecności „tubylców” mogliśmy lepiej poznać przemierzany teren i zajrzeć po drodze w mniej uczęszczane, a ciekawe miejsca. Najpierw zaintrygował na huk ogromnych mas wody spadającej przez zaporę z przepełnionego po ostatnich opadach zbiornika w Wapienicy. Potem zboczyliśmy nieco, żeby zobaczyć pozostałości leśnego kościoła z XVII w., gdzie gromadzili się ewangelicy w czasach prześladowań. Roztaczała się stąd fantastyczna panorama na Zbiornik Goczałkowicki i dolinę Wisły. Kolejny ciekawy punkt to kamienny ogródek skalny na Klimczoku, w którym można zobaczyć okruchy skał z całego świata. Odpoczywając na odkrytym stoku Klimczoka podziwialiśmy panoramę na Skrzyczne, położony u jego podnóża Szczyrk, a w dalszej perspektywie na fałdy Beskidów z Babią Górą i Pilskiem. Z powodu lekkiej mgiełki nie było wiadomo czy na horyzoncie widzimy chmury, czy ośnieżone szczyty Tatr. Widok był wspaniały, a mnóstwo czasu jaki mieliśmy, pozwalał na jego spokojne kontemplowanie. Dla nie w pełni usatysfakcjonowanych była możliwość podejścia na Magurę i spojrzenia z innej perspektywy na panoramę w kierunku Beskidu Małego i Beskidu Żywieckiego.

Pomimo ostatnich ulewnych deszczy pogoda dopisała, a trasa była sucha i przyjazna. W czasie odpoczynków jedliśmy nie tylko suche kanapki, ale także raczyliśmy się lokalnymi specjałami w kolejnych schroniskach. Zeszliśmy do dzielnicy Bielska-Białej o nazwie Dębowiec i tu czekała jeszcze ostatnia atrakcja: tor saneczkowy. Jak prawdziwe dzieci bawiliśmy się świetnie, a zgonił nas do autobusu krótki, rzęsisty deszcz.

Po tej wyprawie pozostały nie tylko wspomnienia, ale też pamiątkowa smycz do kluczy z hasłem i logo Klubu, jedyna w swoim rodzaju pieczątka z wyprawy, a przede wszystkim okolicznościowy kubek. Nawet najbardziej podły napój z takiego kubka zaspokaja gusta najbardziej wyrafinowanych smakoszy, łechtając podniebienia zmysłową miksturą z uroków świeżej wiosny, skwarnego lata, złotej jesieni i roziskrzonej zimy, jakie były i są udziałem Klubowiczów oraz sympatyków w dziewięcioletniej już historii klubowych wypraw. Można naprawdę ubolewać nad każdym, kto go nie ma.

Następny wyjazd, już ostatni przed wakacjami, to sobota, 15 czerwca 2019 r., dalej Beskid Śląski, tym razem obie Czantorie: Mała i Wielka, a na okrasę (jakby komuś było mało) jeszcze Soszów Wielki. Będziemy więc w pełni wykorzystywać jeden z najdłuższych dni u progu lata.

Natomiast w wakacyjny czas chcemy zagospodarować aż 9 dni na wspólne Wędrowanie z Bogiem w Beskidach Zachodnich.

Dołącz do nas, żebyś potem nie żałował.

Agata Dąbal

Opublikowano dnia: 23.06.2019