Błotna impresja
W sobotę po Wielkanocy – 22 kwietnia 2017 r. zorganizowana została kolejna wyprawa Katolickiego Klubu Turystycznego „Wędrowiec”. Wyruszyliśmy z deszczowego, zimnego Rzeszowa z nadzieją na poprawę pogody. Po drodze zebraliśmy kolejnych uczestników z Boguchwały i Jasła. W komplecie dotarliśmy do miejscowości Uherce Mineralne, gdzie w pięknym, barokowym kościele parafialnym pw. Św. Stanisława BM uczestniczyliśmy we Mszy św. Czytania w czasie oktawy Wielkanocy podkreślają potrzebę patrzenia z uwagą na to co się dzieje wokół, aby nie przegapić dowodów na rzeczy ważne, niezwykłe, ale będące faktem – takie jak Zmartwychwstanie Chrystusa. Człowiek z reguły nie wierzy łatwo w opowieści o cudownych zdarzeniach i często oczekuje namacalnych dowodów. Na ten aspekt zwrócił naszą uwagę Ojciec Duchowny. W skierowanych do nas słowach przypomniał o konieczności ciągłego zauważania działania Boga w naszym życiu. Tu i teraz, a nie tylko w ujęciu historycznym.
Po Mszy św. wysłuchaliśmy informacji księdza proboszcza o tej małej miejscowości. O dniu dzisiejszym i o długiej historii, w której przeplatały się okresy rozkwitu i klęsk. Ich pozostałości w postaci zabytkowych budowli można jeszcze podziwiać. W Uhercach świętowaliśmy też imieniny Wojciecha – naszego Ojca Duchownego.
Pieszą część wyprawy rozpoczęliśmy w Ustrzykach Dolnych w drobnej mżawce, a jako wytrawni wędrowcy w pełnym rynsztunku przeciwdeszczowym. Wędrowaliśmy przecinając kolejne wały wzniesień ciągnące się prostopadle, a czasem wzdłuż naszej trasy wiodącej przez Teleśnicę Oszwarową do Chrewtu nad Jeziorem Solińskim. We wsi Równia zwiedziliśmy zabytkową drewnianą cerkiew, obecnie kościół rzymskokatolicki. Podziwialiśmy charakterystyczne cechy trójdzielnej bojkowskiej konstrukcji. Szerokie podcienia wokół budowli pozwoliły spocząć, wysunąć głowę spod peleryny i spokojnie posilić się bez deszczu kapiącego na kanapki.
Otaczała nas wiosna w całej pełni, choć miejscami była jeszcze okraszona płatami śniegu. Podnosząc tylko troszkę głowę można było dostrzec kwiaty we wszystkich odcieniach: zielno-żółte śledzienice, jasne pierwiosnki i złote kaczeńce, delikatne fioletowe główki nielicznych fiołków, białe zawilce i szczawik zajęczy o podobnych kwiatach, ale z czerwono-różowymi cieniutkimi prążkami i listkami jak koniczyna, purpurowo-zielone rozety dziewięćsiłów, czy wreszcie tarniny czekające tylko na ciepłe promienie słońca, aby wybuchnąć bielą delikatnych płatków.
W trakcie wędrowania nie opuszczało nas błotko we wszystkich możliwych wersjach, kolorach i gęstości. Kolejne rodzaje rozmiękłego gruntu dawały uważnym wędrowcom możliwość śledzenia zmienności barw błota pod butami: począwszy od różnych odcieni beżo-brązów, poprzez lekki pomarańcz, a nawet rudość, z sinymi wkładkami iłów. Konsystencja podłoża również była zmienna: miejscami lekko piaszczyste, ale z przewagą lepkiej, śliskiej, plastycznej i tłustej gliny, doskonale oblepiającej buty kolejnymi warstwami, mlaskającej pod każdym krokiem, tryskającej na nas samych i na sąsiadów przy każdym bardziej energicznym stąpnięciu. Nie zabrakło także miejsc, gdzie glina miała zupełnie inny charakter, tworząc odrywające się płaty o ostrych krawędziach. Wędrując w kapturach peleryn, ze wzrokiem spuszczonym ku ziemi, można było prowadzić dokładne studia zmienności barwy i struktury błota na szlaku. Do dogłębności tych badań zdecydowanie przyczynili się leśnicy i kładowcy, bowiem cała trasa była zryta ciężkim sprzętem i kołami pojazdów, co zapewniało łatwy dostęp nawet do głębszych warstw. Z drugiej strony cząstki gruntu jakie nieśliśmy na sobie, a nawet przywieźli do domu, mogły stanowić doskonałe próbki do dalszych analiz, w tym rozpuszczalności, zmywalności i odporności na strumień wody. Pucując się wstępnie w potoku można było obserwować zjawiska przepływu strugi i sedymentacji. Czy możecie sobie wyobrazić ileż niesamowitych wrażeń dostarczyło pospolite błoto?
Ciekawe, czy realizując w praktyce zalecenie uważnego smakowania otaczającego świata, wykorzystaliśmy tę okazję do studiowania stanu naszej ziemi i tego co nas otacza, czy zauważyliśmy to bogactwo i niezwykłość – widome znaki Boga, który pozwala wszystkiemu wzrastać i daje w obfitości. Może tak, bo jeden z naszych kolegów znalazł przy szlaku kolejne poroże.
Takim bogatym darem dla Klubu było aż dwunastu nowych członków, których przyjęliśmy do naszego grona na kolejnym postoju, w czasie przejaśnienia pomiędzy mżawką a kapuśniaczkiem. Obrodzili również zdobywcy nagród i odznak, wśród których wyróżniał się jeden z młodszych Wędrowców – Maksymilian – zdobywca pierwszego ze swoich górskich trofeów za wytrwałe pokonywanie kolejnych tras.
Schodziliśmy w kierunku Chrewtu we wspaniałych promieniach słońca, które nie opuściło nas już do końca trasy i świeciło w czasie powrotu do Rzeszowa.
I jak tu nie wrócić znowu w góry, po takim ciekawym, radosnym dniu i pogodnym zakończeniu.
Zapraszamy zatem już 27 maja 2017 r. na kolejne wędrowanie.
Będzie błotko i będzie impreza! :-)
Agata Dąbal