„Bieszczadowanie”
W sobotę, 12 października 2024 r. wyjechaliśmy na III etap Głównego Szlaku Beskidzkiego. Zaplanowana trasa nie była szczególnie trudna, jednak już samo dotarcie na szlak okazało się trudne. Wypadek jaki miał miejsce na drodze krajowej nr 19 zmusił nas do zmieniamy trasy przejazdu autobusem. Jednak dzięki maestrii naszego kierowcy zdołaliśmy odnaleźć się w tych nietypowych okolicznościach i jadąc znanymi skrótami udało się bezpiecznie i o właściwej porze dotrzeć do kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Wetlinie. Tam uczestniczyliśmy we Mszy świętej.
Głównym tematem czytań i nauki była zmiana, jaka się dokonała przez Chrystusa w pojmowaniu prawa, które było wychowawcą przez pokolenia. Wiara w Jezusa wyzwoliła nas z mocy bezdusznego prawa. Nie jesteśmy już poddani wychowaniu przez literę prawa, ale dzięki wierze i Słowu jesteśmy Dziećmi Bożymi.
Po nawiedzeniu kościoła pojechaliśmy do miejscowości Smerek, skąd wyruszyliśmy na szlak pieszy. Początkowo trasa wiodła asfaltową drogą, aby po dojściu do Kalnicy wejść na tereny zalesionych wzgórz po zachodniej stronie góry o nazwie Smerek. Wędrowaliśmy przez Połoninę Wetlińską do schronu zbudowanego w miejscu Chatki Puchatka jednym z najbardziej znanych bieszczadzkich szlaków. Wraz z tłumem innych turystów przemierzających tę drogę zarówno w górę, jak i w dół podziwialiśmy Bieszczady w jesiennej odsłonie. Na trasie napotkaliśmy także zbiegających z góry uczestników ultra maratonu.
Górskim wędrówkom sprzyjała piękna słoneczna pogoda. Bieszczady ukazały całe swoje jesienne piękno płonących buków, złotych jaworów, zieleni jodeł i świerków. Prawdziwą ucztą dla oczu były panoramy widoczne ze smaganych wiatrem traw na otwartej przestrzeni połoniny. Można się było napatrzeć na widoki zarówno z prawej, jak i z lewej strony.
Wędrując przez Połoninę Wetlińską nie sposób pominąć legendy związanej z charakterystycznym wzniesieniem górującym na jej początku. Mówi się, że Hnatowe Berdo to miejsce, gdzie stał dawno temu zamek, a historia nieszczęśliwej miłości rycerza Hnata i Justyny przeplata się z najazdem Tatarów, porwaniem i upadkami w przepaście. Trudno jest oddzielić prawdę od literackiej fikcji, ale pewne jest, że to miejsce kryje w sobie niezbadaną tajemnicę.
W jesiennej scenerii, słuchaliśmy opowieści o tych wydarzeniach, mając w nozdrzach to samo bieszczadzkie powietrze, czując na policzkach ciepło słońca i dotykając własnymi stopami dróg, po których gnał Hnat z Justyną. Oczarowani znaną z poprzednich wypraw, ale zawsze odkrywaną na nowo niezwykłą atmosferą gór w październikowej szacie, czując przyjemne zmęczenie, zeszliśmy do parkingu w Brzegach Górnych, skąd wyjechaliśmy w drogę powrotną do Rzeszowa.
Nie był to jednak koniec uczty dla zmysłów, bo nie sposób wracając z Bieszczadów ominąć Słodkiego Domku w Lesku. Tym sposobem zaspokoiliśmy oprócz wzroku i słuchu, także zmysł smaku.
Jeśli chcesz zadowolić wszystkie zmysły, to wybierz się na kolejną Bieszczadzką wyprawę organizowaną przez Katolicki Klub Turystyczny Wędrowiec już w listopadzie.
Do zobaczenia!
Agata Dąbal